












Kto ukradł księżycowe kamienie?
Piotr Cieśliński, AP
Amerykanie nie mogą
doliczyć
się skał, które astronauci przywieźli ze
Srebrnego Globu. Na czarnym rynku cena grama Księżyca sięga
nawet
miliona dolarów.
Afera wybuchła
pod
koniec sierpnia. Holenderskie
muzeum narodowe odkryło, że księżycowy kamień w jego zbiorach
wcale nie
pochodzi z Księżyca. Eksperci orzekli, że to kawałek
skamieniałego
drzewa, a te - jak wiadomo - nigdy nie rosły na naturalnym
satelicie
Ziemi. Został podmieniony? Okaz od dawna wzbudzał podejrzenia,
bo był
rozmiaru dojrzałej śliwki, podczas gdy NASA rozdawała próbki
wielkości
ziarnka ryżu. Większe głazy Agencja trzyma w sejfach w centrum
kosmicznym im. Johnsona w Houston w Teksasie oraz w bazie
lotniczej
Brooks w San Antonio. I wypożycza tylko do badań naukowych.
Z wypraw na Księżyc
astronauci sprowadzili na Ziemię 2415 skał ważących w sumie
blisko 382
kg. Kilkaset okruchów (ważących od 0,05 do 1,1 g) zatopiono w
przezroczystym plastiku. Na początku lat 70. administracja
prezydenta
Nixona rozdawała je jako symbol amerykańskiego triumfu.
Trafiły do
blisko 130 krajów świata.
Gdy loty na Księżyc przerwano i stało się jasne, że przez
długie dekady
nikt tam nie wróci, księżycowe skały stały się niebotycznie
drogie. I
zaczęły kusić złodziei.
W 2002 r. okradziono sejf zawierający
285 g skał ze Srebrnego Globu, które NASA wyceniła na blisko 1
mln dol.
(szybko je jednak odzyskano). Cztery lata wcześniej agentom
udającym
kolekcjonerów zaoferowano kupno fragmentu księżycowej skały za
5 mln
dol.
Okazało się, że była to oryginalna pamiątkowa próbka,
którą swego czasu Nixon podarował Hondurasowi. Jak trafiła na
czarny
rynek, nie wiadomo. To wtedy Amerykanie zaczęli tropić swoje
księżycowe
kamienie. Jak wynika ze śledztwa Josepha Gutheinza, agenta,
który
prowadził sprawę honduraskiej skały, nieznany jest los wielu
kawałków.
Ten podarowany Malcie skradziono w 2004 r. Nikaraguański
zaginął w 1979
r., po dojściu sandinistów do władzy. Okruch, który był w
rękach
przywódcy Hiszpanii gen. Franco, zniknął po jego śmierci (wnuk
twierdzi, że rodzina go nie sprzedawała). Tak samo rozpłynęła
się
księżycowa drobina należąca do przywódcy Rumunii Nicolae
Ceausescu.
Księżycowe skały trafiły też do
Polski.
Jedną z nich - dar załogi statku Apollo 11 - papież Paweł VI
podarował
kardynałowi Wojtyle, a ten w latach 70. przekazał kościołowi w
Nowej
Hucie. Do dziś znajduje się w drzwiczkach tabernakulum
kościoła. Także
olsztyńskie Planetarium może się pochwalić okruchem
księżycowego gruntu.
Inny kamień był w Polsce przejazdem. Sprowadził go przez
ambasadę USA
słynny krakowski astronom Kazimierz Kordylewski w 1971 r. Jego
ekspozycja w Muzeum Geologicznym wywołała takie
zainteresowanie, że
władze niemal natychmiast ją zamknęły - po donosie, że
Kordylewski
pokazuje emblematy wrogiego mocarstwa. Ten prezentował więc
kamień w
swoim mieszkaniu, do którego ustawiały się długie kolejki. -
Tłumy
przypominały pielgrzymkę do relikwii. Wszystko w atmosferze
nadziei, że
gdzieś tam jest inny świat. Mieszkanie zmieniło się w muzeum.
Meble
były pokryte niebieskimi prześcieradłami, a kamień stał na
stole w
jadalni, gdzie normalnie jedliśmy zupę i pierogi - wspominał
jego syn
Leszek.
Władze zgodziły się tylko na pokaz dla członków
Polskiego Towarzystwa Astronautycznego. Dlatego każdy, kto
chciał
zobaczyć "autentyczny kamień z Księżyca", jak anonsowała
prasa, musiał
przy wejściu podpisać deklarację członkostwa. Liczba członków
PTA
wzrosła wtedy do tysięcy.
- To nie była drobina, ale kawałek
wielkości pięści zabezpieczony szklanym kloszem - mówi Jerzy,
drugi syn
profesora Kordylewskiego. Co się z nim stało? - Wrócił do USA,
o ile
pamiętam, ojciec go tylko wypożyczył.
Gdzie zaś zniknął
księżycowy kamień Holendrów, od którego zaczęła się cała
wrzawa? Być
może nigdy go nie było. Holenderskie muzeum dostało ten okaz w
latach
90. w spadku po b. premierze Holandii Willemie Dreesie. Ten
zaś dostał
go od ambasadora USA w 1969 r., tuż po pierwszym locie na
Księżyc.
Według wnuka Dreesa był on wtedy już prawie ślepy i głuchy: -
Musiał
nie dosłyszeć, co dostaje, może sam wymyślił pochodzenie
kamienia.
Źródło: Gazeta Wyborcza
...
I zaczęły kusić złodziei.